Jestem zniesmaczony. Tak po prostu i po ludzku. Nie dlatego,
że spodziewałem się, że rządzący potrafią najzwyczajniej w świecie przyznać się
do błędów i wycofać się ze szkodliwych i głupawych rozwiązań. O, co to to nie. Sejmowa
i pozasejmowa praktyka dnia codziennego wskazuje na tendencję przeciwną.
Politycy i urzędnicy z reguły są przekonani o własnej nieomylności a każdą
krytykę przyjmują jako osobistą obrazę.
Najzwyczajniej żywiłem resztki złudzeń, że panująca nam miłościwie
do siedmiu lat Platforma Obywatelska zachowała resztki… obywatelskości. W końcu
wydawać się mogło, że głos ponad miliona Obywateli Rzeczpospolitej, którzy
pragnęli samodzielne zadecydować o przyszłości swoich dzieci powinien wywrzeć
właściwe wrażenie. Mogliśmy się łudzić, że merytoryczne argumenty rodziców
zostaną choćby uważnie wysłuchane. Zamiast tego otrzymaliśmy ze strony
większości parlamentarnej popis bezprzykładnej buty i arogancji.
Nie czarujmy się, że w sporze o obowiązek szkolny
sześciolatków chodzi o dobro naszych dzieci. Gra idzie o ratowanie ZUS-u i dziurawych
jak sito finansów państwa. Dlatego inicjatorzy referendum, mimo, że w odczuciu
większości Polaków po prostu mieli rację, musieli przegrać w imię „wyższych
idei”. Będzie tak jak dawno temu zadecydowali polityczni technokraci.
Ale ja się na to nie zgadzam. Nie pozwalam, żeby bezrozumni polityczni
klaskacze, których jedynym zajęciem jest podnoszenie ręki we właściwym momencie
traktowali przyszłość MOICH DZIECI w sposób instrumentalny. Wiedzcie więc Panie
Posłanki i Panowie Posłowie, że zarówno moja skromna osoba jaki i setki tysięcy
innych wściekłych i rozgoryczonych rodziców nie zostawią tej sprawy ot tak.
Macie moją solenną obietnicę, że wybiorę się na następne wybory i zadbam o to,
żebyście nie znaleźli się w sejmie kolejnej kadencji. Po prostu nie zasługujecie
na to, żeby nas reprezentować.
|